Archiwa miesięczne: Maj 2021

36. Miażdżące dla banków konsekwencje praktyczne uchwały SN z 07.05.2021r. III CZP 6/21.

Sąd Najwyższy w dzisiejszej uchwale, tj. uchwale z 7 maja 2021r. wydanej w składzie 7-os w sprawie III CZP 6/21 orzekł, że w sytuacji gdyby uznać umowę kredytu za nieważną na skutek uznania jej postanowień za niedozwolone, zarówno kredytobiorcy jak i bankowi przysługuje roszczenie o zwrot nienależnie zapłaconych środków pieniężnych.

Nie to jest jednak istotą tej uchwały. Sąd bowiem orzekł również o momencie rozpoczęcia biegu terminu przedawnienia roszczeń stron nieważnej umowy.

W przypadku roszczeń kredytobiorcy termin ten rozpoczyna się w momencie, w którym kredytobiorca dowiedział się albo, wykazując się oczekiwanym od niego rozsądkiem, powinien dowiedzieć się że o tym, że umowa zawiera niedozwolone postanowienia umowne. W praktyce oznacza to na dzień dzisiejszy, że żadnemu kredytobiorcy roszczenia o zwrot zapłaconych bankowi kwot nie przedawniły się. Trudno bowiem oczekiwać, aby kredytobiorca wiedział, że umowa zawiera postanowienia niedozwolone już ponad 10 lat temu. W przypadku roszczeń banków termin przedawnienia rozpoczyna się z dniem, w którym kredytobiorca wyraził świadomą wolę uznania umowy za nieważną na skutek stwierdzenia abuzywności jej postanowień. W praktyce za ten dzień należy uznać dzień, w którym kredytobiorca złożyłby oświadczenie, że jest świadomy konsekwencji prawnych stwierdzenia nieważności umowy, tj. w szczególności obowiązku zwrotu na rzecz banku wypłaconej wcześniej kwoty kredytu.

Cóż to oznacza w praktyce?

  • roszczenia kredytobiorców i banków nie uległy przedawnieniu,
  • aby jak najszybciej rozpocząć bieg przedawnienia roszczeń banków, kredytobiorca jak najszybciej winien złożyć do sądu (w ramach toczącego się postępowania sądowego) oświadczenie wykazujące bezspornie, że jest świadomy konsekwencji prawnych uznania umowy za nieważną,
  • aby nie dopuścić do przerwania biegu przedawnienia swoich wierzytelności, banki zapewne będą podejmowały czynności zmierzające do przerwania biegu przedawnienia. W praktyce normą stanie się zapewne podnoszenie zarzutów potrącenia czy zatrzymania, ze szczególnym naciskiem na to pierwsze;
  • aby nie narażać się na zbyt wysokie przegrane roszczeń o zapłatę (ze względu na spodziewane potrącenia) kredytobiorcy w naszej ocenie nie powinni przesadzać z wysokością tychże roszczeń.

A co powyższe ostatecznie oznaczać będzie w praktyce?

Bankom ze względu na groźbę przedawnienia się części lub całości wierzytelności nie będzie się już opłacało wydłużać w nieskończoność inicjowanych przez kredytobiorców postępowań sądowych. Zapewne skończą się zbędne przesłuchania zbędnych świadków. Co więcej, banki w większości przypadków, aby nie doprowadzić do przedawnienia swoich wierzytelności, same będą musiały kredytobiorcę wezwać do zwrotu wypłaconej kwoty kredytu w związku z nieważnością umowy kredytu. I wówczas wystarczy zapłacić tę kwotę, pomniejszoną o sumę, którą im zapłaciliśmy w związku ze spłatą kredytu.

Sąd Najwyższy postawił zatem dzisiaj banki pod ścianą.  Problemem kredytobiorców nie będzie podwojony dług ze względu na wzrost kursu CHF, a ewentualne zdobycie środków na uzupełnienie ewentualnej różnicy między wypłaconą przez bank kwotą kredytu a sumę dotychczas im przekazaną w związku z jego spłatą. To dla niektórych oczywiście może być problem. Niektórzy mogli zbyt naiwnie sądzić, że roszczenia banków uległy przedawnieniu. Ale powiedzmy sobie szczerze. Jeszcze 2 lata temu marzyliśmy o takim scenariuszu. Wszystko wskazuje na to, że te marzenia spełnią się.

35. „Ospreadowienie” należności kredytowych pozostaje w sprzeczności z art. 110 ustawy Prawo bankowe.

W dyskusji o zastosowanym sposobie uzależnienia należności kredytowych od dawnego czasu dostrzega się problem zastosowania dwóch rodzajów kursów (kupna i sprzedaży) skutkujących dodatkowymi kosztami spłaty kredytu i zwiększeniem salda zadłużenia. Problem ten sądy jednak dostrzegają praktycznie tylko przez pryzmat niedozwolonych postanowień wprowadzających ów swoisty mechanizm kantorowy. Tymczasem w mojej ocenie również ta wada prawna umów winna być postrzega w pierwszej kolejności z perspektywy sprzeczności z bezwzględnie obowiązującymi przepisami. Konkretnie z art. 110 ustawy Prawo bankowe.

Na początku warto sobie uświadomić bardzo istotny szczegół. Banki nie są zwykłymi uczestnikami tzw. wolnego rynku. Banków nie obowiązuje w pełni zasada swobody umów. Banki prowadzą działalność regulowaną i nie mogą przekroczyć granic wyznaczonych przez te regulacje. Zasady prowadzenia tej działalności, a tym samym i granice wyznacza przede wszystkim ustawa Prawo bankowe.

Owe granice zostały wyznaczone między innymi w zakresie świadczeń pieniężnych, jakie banki mogą „wyciągać” od swoich klientów. Granice te zostały określone w ustawie Prawo bankowe. W przypadku kredytów są to oczywiście odsetki od kwoty wykorzystanego kredytu (załóżmy również, że waloryzowanej kwoty wykorzystanego kredytu – choć to założenie nie znajduje żadnego oparcia w przepisach i w zasadzie można by o tej kolejnej niedostrzeganej przez sądy wadzie prawnej umów napisać odrębny post) oraz prowizja od udzielonego kredytu. Poza powyższymi świadczeniami ustawa prawo bankowe (konkretnie art. 110) przewiduje również możliwość pobierania prowizji i opłat z tytułu wykonywanych czynności bankowych oraz opłat za wykonywanie innych czynności. I to wszystko, jeżeli chodzi o potencjalne daniny kredytobiorców na rzecz banku.

A teraz przyjrzyjmy się naszym umowom. A konkretnie sposobowi ustalania wysokości zadłużenia kredytowego oraz rat kredytowych. Łatwo zauważyć, że został on oparty na swoistym mechanizmie znanym w kantorach. W przypadku kredytów indeksowanych bank najpierw ustalał sumę CHF poprzez przeliczenie wypłaconej kwoty w złotych przy zastosowaniu kursu kupna. Tak wyliczona suma CHF miała z kolei służyć do ustalania ogólnego zadłużenia w złotych oraz wysokości rat w CHF, które miały służyć do ustalania wysokości należnych rat w złotych. Tyle, że te z kolei przeliczenia miały być już dokonywane w oparciu o kurs sprzedaży. Podobny mechanizm zastosowano w umowach o kredyty denominowane. Z tą różnicą, że tam sumę CHF wpisano w umowie i „tylko” zastrzeżono, że wypłacana suma w złotych zostanie ustalona w oparciu o kurs kupna, a wysokość zadłużenia w złotych i raty w złotych będą wyliczane w oparciu o kurs sprzedaży.

Owo „ospreadowanie” należności kredytowych z założenia generowało dodatkowy przychód dla banku i dodatkowe koszty dla kredytobiorcy. Skutkowało już na starcie wyższym zadłużeniem od kwoty wykorzystanego kredytu (co jest sprzeczne z art. 69 ust. 1 Pr. b. i zasadą nominalizmu – o tym pisałem we wpisie nr 34) oraz wyższymi ratami kapitałowymi i odsetkowymi niż gdyby zastosowano do przeliczeń jeden rodzaj kursu.

Pytanie zasadnicze: czy można owo dodatkowe źródło przychodu dla banków zakwalifikować jako jedno z dopuszczalnych prawem ?

Na pewno nie są to odsetki, na pewno nie jest to prowizja od udzielonego kredytu. Jedyną więc potencjalną podstawą prawną w obciążeniu tą daniną kredytobiorców byłby art. 110 ustawy Prawo bankowe i przewidziana tam możliwość nakładania przez banki na swoich klientów dodatkowych opłat i prowizji. Byłby, gdyby bank zadośćuczynił dwóm wymogom:

1) wskazał w zawieranej z nami umowie czynność, z tytułu której nakłada na nas te dodatkowe świadczenia;

„Art. 110 Pr.b.: Bank może pobierać przewidziane w umowie prowizje i opłaty z tytułu wykonywanych czynności bankowych oraz opłaty za wykonywanie innych czynności (…)”

2) określił wysokość tych dodatkowych świadczeń:

„Art. 111 ust. 1 Pr.b.:  Bank obowiązany jest ogłaszać w miejscu wykonywania czynności, w sposób ogólnie dostępny:

2)    stosowane stawki prowizji i wysokość pobieranych opłat”

Żadnego z tych dwóch wymogów banki nie spełniły. Zawierając umowy nie wiedzieliśmy z jakich przyczyn zafundowano nam ten swoisty mechanizm kantorowy, mimo że nie umawialiśmy się na wymianę waluty obcej. Z oczywistych względów banki nie były również w stanie określić wysokości owych dodatkowych świadczeń.

„Ospreadowanie” naszych świadczeń oczywiście mogłoby być rozpatrywane również w kategorii niedozwolonych postanowień umownych. Co zresztą coraz częściej można przeczytać w uzasadnieniach wyroków. Tylko, że jest pewna naczelna i powszechnie przyjęta zasada: za niedozwolone postanowienia uznaje się postanowienia zgodne z prawem. Postanowienia sprzeczne z prawem są prostu nieważne. A postanowienia nieważne nie mogą być sprzeczne z dobrymi obyczajami, a już na pewno rażąco naruszać interesy konsumenta.

P.S.

Po ponad 2 latach, od kiedy podnoszę ten zarzut, wreszcie, zamiast tradycyjnej ignorancji, wyczytałem w uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa z 10.08.2020r. XVI C 3339/17 wydanego w sprawie p-ko PKO BP (Własny Kąt), że „Sąd podzielił również argumentację powoda w zakresie naruszenia art. 110 Pb. Pozwany w chwili zawarcia umowy narzucił na powoda obowiązek ponoszenia nieuzasadnionych kosztów kredytu pomimo, że nie wiązały się one z żadnym świadczeniem ze strony pozwanego. Z treści art. 110 Pb wynika, że Bank może pobierać opłaty od klientów z tytułu wykonywania czynności bankowych. Dokonywanie waloryzacji w umowie kredytu nie może być uznane za świadczenie na rzecz powoda. W związku z tym Sąd przyjął, że pozwany nie świadczył żadnych czynności na rzecz powoda, jednocześnie przyznając sobie prawo do pobierania od powoda dodatkowych opłat, które nie mieszczą się w zakresie art. 110 Pb.”