Archiwa miesięczne: Październik 2019

32. Wyrok TSUE a sprawa kredytów denominowanych.

W dniu dzisiejszym, 3 października A.D. 2019 roku, Trybunał Sprawiedliwości UE wydał wyrok o przełomowym znaczeniu dla posiadaczy tzw. kredytów we frankach. TSUE, na kanwie sprawy o tzw. kredyt indeksowany (d. Polbank), potwierdził oczekiwane stanowisko, że nie można uzupełniać nieuczciwych (niedozwolonych) postanowień umownych innymi rozwiązaniami, o ile nie zgodziłby się na to sam konsument. W praktyce wyrok ten znacząco ułatwi wygrywanie spraw z bankami w sprawach dotyczących umów o kredyty indeksowane.  Co to oznacza, napisałem we wcześniejszym poście. Mimo jednak, że wyrok TSUE dotyczył akurat kredytu indeksowanego, stanowisko tam zawarte odnosi się do wszystkich umów, w tym do umów o kredyty denominowane. Jego wpływ na te umowy, ze względu na nieco inną ich konstrukcję prawną, będzie nieco inny. Szczegóły poniżej.

 

W sensie ekonomicznym kredyty indeksowane (zwane również waloryzowanymi) i denominowane były tym samym. Kredytobiorca otrzymał złotówki i miał zwracać co do zasady złotówki z tym że nie w kwocie otrzymanej od banku, ale uzależnionej od ustalanego przez bank kursu CHF. Produkty te zostały jednak inaczej „opakowane” prawnie. O ile w przypadku kredytów indeksowanych bank – akurat uczciwie – wskazał w umowie, że jest to kredyt w kwocie PLN, o tyle w przypadku kredytów denominowanych uczciwości zabrakło i w tej kwestii. Bank w tych umowach określił bowiem, że kredyt jest udzielany w walucie CHF (dlaczego to nie jest prawdą tłumaczyłem już  w poście nr 13 i 29). Jednocześnie zapisując, że wypłaci wyłącznie złotówki w wysokości wyznaczanej przez ustalany przez bank kurs kupna obowiązujący w dniu wypłaty tychże złotówek.   I właśnie ze względu na to odmienne „opakowanie prawne” przypadek kredytów denominowanych w kontekście argumentu nieuczciwości (abuzywności) postanowień umownych przedstawia się nieco inaczej. W mojej ocenie scenariusze są trzy (acz nie wykluczam innych).

Scenariusz 1: nieważność umowy, ewentualnie uznanie jej za niezawartą – przy opcji zakładającej, że bank nie zobowiązał się do udzielenia kredytu w walucie CHF

Scenariusz, w którym umowa o kredyt denominowany zostaje uznana za nieważną jest prawdopodobny wyłącznie w sytuacji, gdyby sąd uznał, że kredyt denominowany nie jest kredytem udzielonym w walucie CHF, a kredytem w złotówkach. Przy takim scenariuszu co prawda w mojej ocenie umowa winna być uznana za nieważną ze względu na nieokreślenie w umowie kwoty złotych a tym samym jej sprzeczność z prawem bankowym (w tym kontekście zachęcam do lektur wpisów nr 13 i 29). Niemniej wyeliminowanie z umowy klauzuli przeliczeniowej, na mocy której wypłacana kwota kredytu miała być ustalona w oparciu o kurs kupna ustalany przez bank  znany w dniu wypłaty, dodatkowo wzmacniałby ten zarzut. Brak takiej klauzuli oznaczałoby bowiem, że umowa nie tylko nie określa kwoty kredytu, ale  nawet nie przewiduje możliwości ustalenia wypłacanej kwoty kredytu.  Brak w umowie nawet warunków określających sposób wyliczenia wypłacanej kwoty kredytu oznaczałby nie tylko jej sprzeczność z art. 69 ust. 1 i ust. 2 pkt 2 ustawy Prawo bankowe, stawiających wymóg zobowiązania się banku poprzez umowę do oddania do dyspozycji kredytobiorcy kwoty środków pieniężnych i określenia kwoty kredytu (o czym pisałem w poście nr 13). Oznaczałoby to przede wszystkim, że strony nie uzgodniły najważniejszego elementu umowy kredytu, tj. kwoty środków pieniężnych które bank miałby wypłacić kredytobiorcy. To zaś, zgodnie z dominującą wykładnią prawa, oznaczałoby , że strony nie zawarły skutecznie umowy. Te bowiem, jako warunek zawarcia umowy, wymagają uzgodnienia wszystkich jej istotnych postanowień.

Scenariusz 2: uznanie umowy za niewykonaną – wariant możliwy do zastosowania w przypadku uznania kredytu denominowanego za kredyt udzielony w walucie CHF

Jak wspomniałem powyżej, uznanie za abuzywną klauzuli przeliczeniowej stanowiącej, że wypłacana suma środków pieniężnych w złotych ma być wyliczona po kursie kupna ustalanym przez bank,  oznaczałoby, że umowa kredytu nie zawierałaby nawet sposobu ustalenia wypłacanej kwoty w złotych. Taka sytuacja po prawniczemu nazywa się nieokreślonością świadczenia i skutkuje uznaniem, że nie doszło do wykreowania zobowiązania w danym zakresie. W tym zaś przypadku nie doszłoby do wykreowania zobowiązania do wypłaty przez bank środków pieniężnych w złotych. To zaś oznaczałoby, że ostatecznie wypłacone złotówki nie zostały wypłacone w ramach wykonania umowy, ale jako świadczenie nienależne. To z kolei oznaczałoby, że umowa kredytu, do dnia dzisiejszego nie została wykonana. Taka bowiem sytuacja oznaczałaby, że bank w ramach realizacji umowy nie wypłacił ani złotówek, ani franków.

Scenariusz 3:  uznanie umowy za niezawartą – wariant możliwy do zastosowania w przypadku uznania kredytu denominowanego za kredyt udzielony w walucie PLN albo CHF

Ten scenariusz, w przeciwieństwie do dwóch poprzedzających, nie opiera się na zarzucie nieuczciwości samych klauzul przeliczeniowych, czyli prawie banku do arbitralnego ustalania  kursów. W tym przypadku chodzi nie o sposób kształtowania ryzyka kursowego, ale o samo przerzucenie na kredytobiorcę owego ryzyka.

Z orzecznictwa TSUE (a także i naszego rodzimego) wynika , że w przypadku kredytów powiązanych z walutą obcą można i należy uznać postanowienia przerzucające owo ryzyko kursowe na kredytobiorcę za niedozwolone w sytuacji gdyby kredytobiorca nie został przed zawarciem umowy należycie uświadomiony o tym ryzyku. TSUE wskazał, że bank powinien przedstawić wszystkie istotne okoliczności, które uświadamiałyby klientowi potencjalne negatywne konsekwencje ekonomiczne skorzystania z oferowanego kredytu, a także powinien przedstawić symulacje obrazujące jak znaczący wzrost kursu waluty obcej i oprocentowania wpłynąłby na wzrost zadłużenia, rat i kosztów spłaty kredytu (tak Trybunał orzekł m. in. w wyroku z dnia 30 kwietnia 2014 r. C-26/13, z 20 września 2017 r. w sprawie C‑186/16, z dnia 20 września 2018 r. w sprawie C‑51/17 i postanowieniu z dnia 20 lutego 2018r. w sprawie C-126/17). TSUE wręcz wprost stwierdził, że w jego ocenie umowy o takie kredyty a nawet kredyty  po prostu udzielone we frankach, winny upaść w  przypadku gdyby do ich zawarcia doszło przy braku rzeczywistego uświadomienia kredytobiorcy o ryzyku kursowym.

(W kontekście nieuświadomienia konsumenta o ryzyku kursowym jako podstawie do stwierdzenia nieuczciwości postanowień umownych pisałem już dawno, dawno temu – konkretnie w postach nr 8, 10 i 11 z 2015r.)

Z posiadanej przez nas wiedzy, w szczególności wiedzy o uwarunkowaniach makroekonomicznych istniejących okresie oferowania kredytów „we frankach” (zwłaszcza w latach 2007 – 2008), wynika, że bank nie przedstawiał ani symulacji obrazujących skutki znacznego wzrostu kursu CHF, ani znanych wówczas informacji, wskazujących  na bardzo duże prawdopodobieństwo istotnego wzmocnienia się kursu CHF. Wręcz przeciwnie, przedstawiciele banków zapewniali o stabilności waluty szwajcarskiej, a jeżeli przedstawiali symulacje obrazujące wzrost należności kredytowych, to wyłącznie w stopniu znikomym.

W przypadku umów o kredyty denominowane, przyjmując hipotetycznie, że owe kredyty były udzielone jednak w walucie CHF (mimo, że nie zostały oddane do dyspozycji kredytobiorców), postanowieniami przerzucającymi ryzyko kursowe na kredytobiorcę były postanowienia zobowiązujące do spłaty kredytu.  Brak mocy wiążącej tych postanowień oznaczałoby, że umowa nie wykreowała zobowiązania do spłaty kredytu. A skoro nie wykreowała takiego jednego z podstawowych elementów umowy kredytu, należałoby uznać, analogicznie jak w sytuacji opisanej w scenariuszu pierwszym, że nie doszło do uzgodnienia najistotniejszych elementów umowy kredytu. W rezultacie nie można mówić o jej skutecznym zawarciu, a samą umowę należałoby uznać za… nieistniejącą.

Każdy z powyższych scenariusze w sensie ekonomicznym oznaczałby to samo: z racji upadku umowy strony winny sobie zwrócić wszystkie dokonane płatności jako świadczenia nienależne. W rezultacie dotychczasowe zadłużenie w wielu przypadku uległoby wielokrotnej redukcji, a nierzadko role by się odwrócił i to niedoszły kredytobiorca stałby się wierzycielem banku.

P.S. Pomimo powyższych scenariuszy opartych na argumencie abuzywności, niezmiennie wierzę, że te umowy zostaną uznane za nieważne ze względu na ich sprzeczność z bezwzględnie obowiązującym prawem. I że normą staną się oceny, takie jakiej dokonały sądy m. in. w wyrokach, o których pisałem w postach nr 25 i 27.

31.Wyrok TSUE z 3 października 2019r. a sprawa kredytów indeksowanych.

W dniu dzisiejszym, tj. 3 października 2019r., zapadł długo oczekiwany przez tzw. frankowiczów wyrok w sprawie Państwa Dziubak w sprawie C-260/18. Wyrok, w którym TSUE odniósł się do zapytań Sądu Okręgowego w Warszawie (konkretnie SSR (del.) Kamila Gołaszewskiego) dotyczących umowy zawartej z dawnym Polbankiem, będącej umową o tzw. kredyt indeksowany (cóż to jest ten kredyt wyjaśniłem tutaj). Pytania te miały m. in. na celu wyjaśnić wątpliwości części sądów (zupełnie dla mnie niezrozumiałych z punktu widzenia jednoznacznie brzmiących przepisów Kodeksu cywilnego):
1) Czy można utrzymać umowę bez klauzul kreujących mechanizm indeksacji, tj. klauzul zastrzegających dla banku ustalanie należności wg ustalanych przez siebie kursów, powszechnie uznawanymi za postanowienia niedozwolone?
2) Czy – wbrew jednoznacznej treści art. 385(1)§1 kodeksu cywilnego – można zastępować luki po nieuczciwych klauzulach indeksacyjnych innymi rozwiązaniami w imię rzekomego interesu konsumenta (czytaj: ratować interesy banków poprzez utrzymanie mechanizmu obciążającego ryzykiem kursowym poprzez zastąpienie kursów bankowym kursami średnimi NBP)?

Odpowiedź na te pytania mogła być i była tylko jedna: bez zgody samego konsumenta nie można łatać dziur po nieuczciwych klauzulach indeksacyjnych. Sąd w takiej sytuacji winien, w zależności od tego, czy mu na to przepisy pozwalają, albo uznać umowę za nieważną w całości, albo za pozbawioną od początku uzależnienia od kursu CHF przy pozostawieniu dotychczasowych zasad oprocentowania.

W związku z licznymi zapytaniami co to konkretnie oznacza dla posiadacza takiego kredytu, informuję co następuje:

  1. Sądy są związane z powyższą interpretacją TSUE i nie mogą, bez narażanie się na odpowiedzialność dyscyplinarną, dokonywać własnej.
  2. Sądy, w przypadku uznania klauzul indeksacyjnych za niedozwolone będą mogły uznać umowy za nieważne w całości, albo pozbawione od samego początku uzależnienia kredytów od kursów CHF (czyli dokonać tzw. odfrankowienia kredytu – szerzej to wyjaśniłem w poście nr 12).
  3. Nieważność umów oznaczać będzie, że obie strony będą musiały zwrócić sobie wszystko to co dotychczas zapłaciły. Niedoszły kredytobiorca będzie zobowiązany do zwrotu wypłaconej przez bank kwoty w złotych. Bank będzie zobowiązany do zwrotu kredytobiorcy tych wszystkich kwot, które uzyskał od niego tytułem uzurpowanych rat kredytowych, odsetek i wszelkich prowizji (o ile takie były). Jeżeli kredytobiorca spłacał kredyt w CHF, bank winien oddać mu CHF-y. W rezultacie dotychczasowe zadłużenie zostanie w bardzo istotnym stopniu zredukowane (nierzadko kilkukrotnie) albo, w przypadku gdyby okazało się, że kredytobiorca zapłacił bankowi więcej niż otrzymał – jego zadłużenie zniknie a bank będzie musiał mu zwrócić zaistniałą nadpłatę. Dodać jednocześnie należy, że jeżeli ktoś nie będzie w stanie natychmiast zwrócić różnicy między kwotą otrzymaną a zapłaconą, może nie tylko liczyć na pomoc rodziny czy nowy kredyt zaciągnięty w celu spłaty tych pozostałości zadłużenia. Przepisy dają możliwości rozłożenia przez sąd spłaty takiej zaległości w ratach.
  4. Odfrankowienie kredytu oznaczać będzie, że:
  • bank powinien kredytobiorcy zwrócić różnicę między wysokością rat należnych, tj. wyliczonych przy założeniu, że kredyt nigdy nie był uzależniony od kursu CHF, ale był oprocentowany na warunkach określonych w umowie (czyli najczęściej z zastosowaniem stopy LIBOR dla CHF) a wysokością rat zapłaconych. Przy tym należy podkreślić, że obowiązek ten odnosić się będzie wyłącznie do płatności dokonanych nie później niż na 10 lat przed dniem złożenia pozwu. W pozostałym zakresie roszczenia zostaną najprawdopodobniej uznane za przedawnione (o ile kredytobiorca nie przerwał tego biegu przedawnienia),
  • w sposób istotny ulegnie redukcji kwota zadłużenia,
  • w sposób istotny zmaleje rata kredytowa,
  • kredytobiorca nie  będzie musiał się już do końca spłaty kredytu martwić o poziom kursu CHF

Konkludując, wyrok TSUE niewątpliwie w sposób znaczący zwiększa prawdopodobieństwo wygranej. Nie oznacza to jednak gwarancji samej wygranej. Wyrok TSUE nie wiąże sądów co do konieczności stwierdzenia nieuczciwości klauzul indeksacyjnych. O tym nadal będą decydować we własnym zakresie sądy i trzeba je każdorazowo przekonywać do takiego osądu. Natomiast, jeżeli już uznają takie klauzule za nieuczciwe, będą musiały uznać umowy za  nieważne albo pozbawione mechanizmu indeksacji. Oba warianty przyniosą bardzo istotne korzyści ekonomiczne.

Celem szacunkowego wyliczenia sobie skali korzyści z uznania umowy za nieważną, ewentualnie jej „odfrankowienia”, zachęcam do skorzystania z orientacyjnych kalkulatorów opublikowanych na stronie http://nabank.info/kredyty-w-chf/przydatne-dokumenty/.

30. „Trzy pułapki TSUE” – post autorstwa mec. Magdaleny Dąbrowskiej.

Bloga  traktuję jako osobistą pracę twórczą jego autora. Tym razem jednak, na zasadzie wyjątku, pozwolę sobie zamieścić wpis mojej kancelaryjnej Wspólniczki – r. pr. Magdaleny Dąbrowskiej. Bardzo potrzebny wpis w  wigilię wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE.

„Wszyscy czekamy na wyrok TSUE w sprawie Dziubak C-260/18. I słusznie. To ważny wyrok. Co prawda nie był on potrzebny, ponieważ prawo było i będzie po naszej stronie, ale otwiera oczy niedowiarkom, którym trzeba pokazać, że prawo NAPRAWDĘ powinno być stosowane.

Wyrok nie może być zasadniczo różny od opinii Rzecznika Generalnego, której uroki podziwialiśmy już w maju tego roku. Zaryzykuję zatem i już teraz podzielę się z Państwem moimi wątpliwościami, co do ryzyk, które się pojawiły i będą eskalować w najbliższym czasie. Nie umniejsza to oczywiście korzyści. Ryzyka są postawione obok, a nie zamiast – proszę o tym pamiętać.

PUŁAPKA 1.

Słyszymy zewsząd przekaz, że będzie wyrok TSUE, więc teraz wszyscy będą wygrywali sprawy frankowe…

TO NIE JEST PRAWDA

Każda sprawa frankowa jest trudna. Każdy pozew ma niespełna sto stron i niezliczone argumenty. Nawet jeżeli ktoś dostanie wzór pozwu, to naprawdę nie daje to gwarancji, że wygra proces. Pisma banku wymagają podjęcia debaty. W procesie zeznają świadkowie i strony – kredytobiorcy. Bez „odrobienia lekcji” nie da się przez to przejść bez ryzyka przegrania procesu.
Wzór pozwy – w kancelarii pracujemy na wzorach, tak, ale jest ich kilkadziesiąt.. Repliki, czyli odpowiedzi na pisma banku, to kolejna praca analityczna… itd.. Po kilku latach prowadzenia kilkuset spraw naprawdę jesteśmy ekspertami. Jak słyszę, że jakiś prawnik prowadzi jedną sprawę frankową, albo że ktoś chce iść do sądu bez prawnika, i to dobrego, to cierpnie mi skóra.. I już mi ich żal…

Tylko w rękach profesjonalistów TSUE może być narzędziem pomagającym w osiągnięciu sukcesu. Jak sobie Państwo kupicie najlepszy komputer, to nie znaczy, że będziecie z definicji informatykami. Dobry informatyk z dobrym komputerem jest dobrym fachowcem. Dobry komputer jest tylko dobrym komputerem.. Wyrok TSUE jest takim właśnie komputerem.

Co się stanie, jeżeli kredytobiorcy popełnią błąd i sami pójdą do sądu, bez profesjonalisty? Wrócimy do punktu wyjścia. Do zepsutego orzecznictwa. Wiele wyroków będzie niekorzystnych. Dlaczego teraz 80% wyroków jest korzystnych? Bo większość spraw obecnie prowadzą profesjonaliści. Jeżeli sprawy trafią do przypadkowych ludzi, wyroki będą przypadkowe. Nadal zdarzają się sędziowie, którzy nie słyszeli nawet o TSUE – tak, zdarzają się. I nie widzą różnic miedzy waloryzowanym czy denominowanym.. Nie zepsujcie Państwo proszę wypracowanej linii orzeczniczej, bo to się odbije również na naszych klientach.

PUŁAPKA 2.

Spółki Akcyjne jako reprezentanci kredytobiorców.
W umowach, które kancelarie odszkodowawcze podsuwają do podpisania kredytobiorcom czytamy, że skierowanie sprawy do sądu wymaga zgody tejże spółki. Czyli mamy sytuację taką, że najpierw naganiacze opowiadają, ile to oni prowadzą spraw, podają sygnatury spraw z wygranymi wyrokami, tylko nie mówią, że to nie są ich sprawy, tylko nasze lub naszych koleżanek i kolegów z FPF. Zachęcają do zlecenia im prowadzenia sprawy, po czym biorą pieniądze. Jak już wezmą, to proponują zawezwanie do próby ugodowej. Jak już pójdą do sądu, to tak formułują pozwy, żeby „w mądry” sposób przegrać. Albo idą po „spready”, co powinno się kończyć postępowaniem dyscyplinarnym prawnika i odszkodowaniem dla kredytobiorcy. Podobnie, jak w pierwszej pułapce – psują orzecznictwo, na które chętnie powoływać się będą banki, jak ich przegrane wyroki się uprawomocnią.
Kto jest właścicielem spółki akcyjnej? Świetne pytanie. Zlecając sprawę kancelarii, jest konkretny radca prawny, czy adwokat, który swoim majątkiem odpowiada za prowadzenie Państwa sprawy. Jeśli zlecacie sprawę spółce akcyjnej, nie odpowiada de facto nikt. Nie wiadomo, kto jest właścicielem spółki akcyjnej. I Mamy oto taką spółkę. Zebrała z rynku 10.000 kredytobiorców, czy 20.000. Wyciągnęła od nich wynagrodzenia (czyli kolejny wydatek frankowy i zawiedzione nadzieje). I wyobraźmy sobie Zgromadzenie Akcjonariuszy za kilka lat. Akcjonariusze, których nie znamy, może banki, może inni beneficjenci systemu bankowego, podejmują uchwałę o upadłości czy likwidacji spółki. Nie ma nagle prawników. Nikt nie odbiera telefonów. Spółki nie ma – nikt nie odpowiada. Taki biedny kredytobiorca pójdzie walczyć o swoje? Nie. Bo już jest zmęczony. Bo ile razy można dać się oszukać. Bo ile można tracić czasu i nerwów… I żeby to jeszcze było tanie.. Spółki przecież pobierają spore wynagrodzenie…

PUŁAPKA 3.

Aneksy – Millennium już zaczęło…

Banki wiedzą, że po wyroku TSUE trudno im będzie ustać pozycję, więc co robią? Pozorny czynny żal.
Szanowni klienci, okazało się, że nasze działania, wbrew naszym zamiarom, okazały się nie do końca poprawne. Bardzo ubolewamy nad tym, że co prawda nie z naszej winy, ale postawiliśmy Państwa w tak trudnej sytuacji. Po wyroku TSUE otworzyły nam się oczy. Posypujemy głowy popiołem i prosimy o wybaczenie. Jako wyraz naszej skruchy, przyjmijcie Państwo nasz akt kapitulacji – aneks.
Kredytobiorcy się cieszą, bo wygrali. Bank się przyznał do błędu. Nie muszą iść do sądu.
TO NIE JEST PRAWDA
Aneks dotyczy wyłącznie spreadów i uznania długu. Zgadzacie się Państwo, że tracicie roszczenie o rozliczenie nieważnej umowy, albo roszczenie o „odfrankowienie”. Bank oferuje Państwu zwrot kilku tysięcy, zamiast kilkudziesięciu lub kilkuset. Państwo potwierdzacie wysokość salda, które niewiele się różni od tego sprzed aneksu. I nie ma jak iść do sądu.

Cieszmy się wyrokiem TSUE, ale z pełną świadomością pojawiających się pułapek.

Wesołego Dziubaka Wszystkim Państwu !!!!!

r.pr. Magdalena Dąbrowska”